Nie jest normalne, jeśli rosyjska rakieta przelatuje jak przez durszlak przez polską obronę przeciwrakietową (jeśli taka jest) i spada w środku kraju, a następnie minister obrony i prezydent udają, że nic o tym nie wiedzą. Rakiety nawet się nie szuka. Kilka miesięcy później znajduje ją przypadkowa osoba i wtedy władza szuka winnych w osobach wojskowych, którzy wcześniej ją o tym groźnym incydencie informowali.
Nie jest normalne, jeśli minister obrony w czasie pierwszego roku pełnienia swojej funkcji odwołuje z ważnych stanowisk 25 generałów, a następni sami odchodzą. Minister-szkodnik został odwołany nie przez prezydenta czy premiera, lecz pod naciskiem sojuszników zatroskanych skalą dewastacji polskiej obronności. Już były minister nadal szkodzi Polsce na innych polach, jego przełożeni mu w tym nie przeszkadzają.
Nie jest normalne, jeśli wojsko używane jest jako „patriotyczna” dekoracja w kampanii wyborczej partii władzy. Jeśli minister ON (ps. „Pokazucha”) robi z wojska scenografię dla swoich występów godną „Latającego Cyrku Monty Pythona”.
Nie jest normalne, jeśli polityka bezpieczeństwa jest sprowadzona do obronnej, a obronna do zakupu drogiego sprzętu w odległej Korei Południowej. Byle tylko nie w Europie. A o tych gigantycznych kosztowo zakupach, które będą obciążać budżet państwa na dziesięciolecia, minister nawet nie informuje parlamentu, bez zgody którego nie powinno było do nich dojść. Zapewne nigdy się nie dowiemy, jak hojni byli dla klientów (jeleni) z Polski lobbyści z Korei.
Nie jest wreszcie normalne, jeśli minister „Pokazucha” odtajnia polskie plany obronne sprzed niewielu lat po to, aby się nimi publicznie posłużyć w kampanii wyborczej (atakować opozycję), co wprawia w osłupienie polską publiczność i przynosi radość obcym służbom.
Itd., itp….; wszystko koniecznie poparte pseudopatriotycznym szantażem.
Jeśli piszę o tym na stronie naszego Stowarzyszenia, to przecież nie po to, aby się znęcać nad paranormalnymi, którzy byli odpowiedzialni za to, o czym co powyżej, i za dużo więcej równie złych dla Polski decyzji i sytuacji. Już ich nie ma. Piszę to dla przypomnienia kontekstu refleksji strategicznej w naszym kraju od końca 2015 roku. To musiało być deprymujące, to musiało prowadzić do jej atrofii, bo zniechęcało do zajmowania się tą problematyką. Bo paranormalni nie chcieli słuchać nikogo – nie tylko niezależnych ekspertów, ale w ogóle Polaków. Stąd rezultat wyborów 15 października.
Trzeba mieć nadzieję, że to się zmieni. Mam na myśli tę część studiów strategicznych, która dotyczy bezpieczeństwa Polski, jej polityki w tym zakresie, oceny środowiska bezpieczeństwa, optymalizacji naszych związków dwu- i wielostronnych, a nawet poszczególnych aspektów polityki obronnej, łącznie z wielkością armii i jej wyposażeniem. Przedstawiciele studiów strategicznych w Polsce nie będą już szantażowani przez tych, którzy zachowywali się jak rosyjska agentura, zarzutami o brak patriotyzmu.
Więcej, należy mieć nadzieję, że poszczególne ośrodki władzy odpowiedzialne za bezpieczeństwo Polski będą chciały korzystać z naszej ekspertyzy, doświadczenia, analiz, sugestii; że będą otwarte na rozmowę ze środowiskiem studiów strategicznych; że będą je wciągać – jak przed 2015 rokiem – we własne prace analityczno-planistyczne. To oczywiście nakłada na nas obowiązek prowadzenia analiz i formułowania rekomendacji na możliwie najwyższym poziomie. W jeszcze większym stopniu dotyczy to badań i publikacji o bardziej długofalowym charakterze, które mogą inspirować rządzących, poszerzać ich horyzonty, pokazywać bardziej odległe scenariusze rozwoju środowiska bezpieczeństwa. To powinno być pożyteczne dla obu stron. Tylko w taki sposób powstaje dojrzała kultura strategiczna państwa (narodu).
To teraz właśnie, jak niekiedy powtarza ten klasyczny cytat jeden z naszych kolegów, mamy obowiązek tak pracować, aby móc zawołać „mocniejszy jestem, cięższą podajcie mi zbroję”.
Roman Kuźniar,
Uniwersytet Warszawski