Przyznanie Pokojowej Nagrody Nobla pani Narges Mohammadi, działaczce na rzecz praw człowieka w Iranie ożywiło dyskusję na temat możliwości zmiany rządzącego od 1979 roku reżimu. W mediach pojawiło się wiele komentarzy wieszczących rychły upadek rządów Ajatollahów. Gdyby przyjąć za pewnik prezentowane przez wielu autorów założenia, to można by założyć, że los reżimu teherańskiej teokracji jest przesądzony. Rzeczywistość jest jednak zdecydowanie bardziej skomplikowana. Nadzieja na zmianę rządów w Iranie cyklicznie powraca w zachodnich mediach. Poprzednią okazją do wyrażania takich opinii były masowe demonstracje w Teheranie, krwawo stłumione przez reżim w 2022 roku. Ich symbolem stała się śmierć 22-letniej Kurdyjki Mahsy Amini, czego rocznica przypadła na 16 września. Fakty, że ofiarą policji religijnej padła młoda kobieta oraz nagrodzenie Pokojową Nagrodą Nobla również kobiety, Narges Mohammadi, więcej mówią nam o postrzeganiu irańskiej opozycji przez Zachód (gdzie dyskurs feministyczny zajmuje bardzo istotną rolę w debacie publicznej) niż o ewentualnych realnych szansach na zmianę władzy w Teheranie.

CC BY 2.0 Deed – source: https://www.flickr.com/photos/taymazvalley/52383779726/

Poważnym problemem dla badacza, który chciałby prognozować rozwój wypadków w Iranie, a co za tym idzie oceniać szanse opozycji na obalenie reżimu i przejęcie władzy, jest autorytarny (czy nawet totalitarny) charakter teherańskiej teokracji. Policja religijna (a w istocie również polityczna) posiada bowiem bogate środki kontrolowania społeczeństwa, w tym nawet skuteczne narzędzia cenzurowania internetu. W tej sytuacji opinię o nastrojach społecznych w tym państwie zachodni badacze wyrabiają sobie głównie na podstawie tego, czego mogą się dowiedzieć od przebywających na emigracji dysydentów, w tym także opozycyjnych naukowców. Podejmowane próby badania opinii publicznej nie są szczególnie wartościowe metodologicznie. Autorzy powołują się na sondaż opublikowany przez prowadzony przez przebywających w Holandii irańskich dysydentów z Gamaan Institute, który informuje, że ponad 80% Irańczyków odrzuca obecny reżim. Jednak sami przeprowadzający te badania wskazują, że wykonali je przez internet na grupie 158 000 respondentów (z czego 48 000 stanowili Irańczycy żyjący na emigracji)[1]. Jednak jeśli zestawimy to z liczbą ludności Iranu – ponad 98 milionów – trudno uznać taką próbę za reprezentatywną, gdyż nie stanowi nawet 1% populacji. Co prawda chwalą się, że ankiety były przeprowadzone za pośrednictwem „bezpiecznych, zapewniających anonimowość” technologii, to jednak należy zauważyć że to sami respondenci wchodzili na stronę Instytutu, co z pewnością „faworyzowało” osoby chcące zademonstrować w ten sposób swój sprzeciw. Trudno sobie wyobrazić także, że informacja o przeprowadzaniu takiego badania mogła dotrzeć do większości Irańczyków, gdyż internet jest tam poddany ścisłej, bardzo skutecznej cenzurze i kontroli[2]. Zatem nie wiemy, jakim w rzeczywistości poparciem cieszy się reżim, a jakim jego przeciwnicy. Należy tu zwrócić uwagę na opinię, wyrażoną na łamach dziennika the Jerusalem Post (a trudno izraelskim dziennikarzom zarzucać brak realizmu w ocenie sytuacji wewnętrznej panującej u ich wroga), że 70% Irańczyków prezentuje „pragmatyczno-tradycjonalistyczne” poglądy[3]. Inaczej mówiąc, można stwierdzić, że znaczna większość, jeśli nawet nie popiera rządzącego reżimu, to nie jest też zwolennikami „kontrrewolucji”, zwłaszcza zaś takiej, którą reprezentują feministyczne aktywistki. Zestawienie sondażu Gamaan Institute z cytowanym artykułem izraelskim pozwala na wyciągnięcie różnych wniosków. Przede wszystkim widoczna jest sprzeczność między prezentowanymi konkluzjami. Warto też zwrócić uwagę, że Gamaan Institute uzyskał z sondażu dane, wskazujące, że aż 22% ich rodaków w kraju i 25% emigrantów chciałoby restauracji monarchii, która siłą rzeczy byłaby raczej konserwatywna. Podobne wnioski można wyciągnąć z opinii 28% Irańczyków w kraju i 32% na emigracji, że państwo po zmianie władzy powinno być republiką prezydencką. System parlamentarno-gabinetowy popiera zaś odpowiednio 12% i 19% badanych internautów. Wyraźna jest zatem akceptacja dla władzy „silnej jednostki”, a nie dla rządu będącego emanacją parlamentarnego kompromisu. Tu powraca pytanie o to, czy takie oczekiwania sprzyjają realnej zmianie władzy. Obserwując stan obecnej opozycji w Iranie i na emigracji, można z dużą dozą pewności powiedzieć, że nie. Skoro bowiem większość badanych Irańczyków oczekuje, że na czele państwa stanie „silny przywódca”, to pojawia się kolejne pytanie: kto by mógł nim być? Według wspomnianej sondy blisko ¼ badanych na czele państwa powinien stanąć szach, którym byłby najstarszy syn Rezy Pahlaviego, Cyrus. Jednak trzeba mieć na względzie, że wg cytowanego (niereprezentatywnego) badania, blisko 75% Irańczyków restytucji monarchii nie chce. I tu pojawia się pytanie: kto zatem mógłby stanąć na czele państwa po ewentualnym obaleniu teokratycznego reżimu? Jeśli odwołamy się do opinii cytowanej prasy izraelskiej, to 70% „umiarkowanie konserwatywnego” społeczeństwa Iranu nie zaakceptuje w roli głowy państwa kobiety. Zdarzało się co prawda w muzułmańskich – Pakistanie i Bangladeszu – że na czele władzy wykonawczej stawały panie, ale były to albo córki albo żony urzędujących polityków (odpowiednio: Benazir Bhutto była córką zamordowanego charyzmatycznego premiera Zulfikara Alego, Sheikh Hasina Wajed – jest córką twórcy Bangladeszu Mujibura Rahmana, a jej główna przeciwniczka Chaleda Zia – wdową po zamordowanym prezydencie Ziaurze Rahmanie). W Iranie nie ma natomiast takiej osoby, która byłaby szanowana przez większość mieszkańców, czy to z uwagi na własne dokonania, czy to z powodu rodzinnych koligacji. Rodzina obalonego na skutek anglo-amerykańskiej intrygi premiera Mohammada Mosadegha nie jest aktywna politycznie.

Na innego rodzaju problem irańskiej opozycji wskazuje pracujący w Harvard Kennedy School Peyman Asadzade: przeciwnicy reżimu są wewnętrznie podzieleni pod względem bazy społecznej[4]. Nie istnieje żaden ruch, który łączyłby przedstawicieli bardziej liberalnych środowisk akademickich z robotnikami czy ludnością wiejską. A potencjalne powody do niezadowolenia z obecnej władzy są w każdej z tych grup różne. Najlepiej wykształceni rzeczywiście narzekają na ograniczanie ich praw i wolności jednostkowych, które znają z kontaktów z Zachodem (czy to osobistych, czy to jedynie za pośrednictwem mediów). Natomiast pozostałym bardziej dokucza trudna sytuacja ekonomiczna państwa i brak perspektyw na znaczącą poprawę poziomu życia niż brak wolności osobistych, których ani oni, ani ich przodkowie nigdy nie posiadali. Ponadto dla znaczącej liczby Irańczyków model cywilizacyjny, jaki może im zaproponować Zachód, zwyczajnie nie jest atrakcyjny. Wynika to z różnych czynników, z których chyba najistotniejszym jest poczucie narodowej dumy, związane z faktem, że Iran jest jednym z dwóch najstarszych, obok Chin, nieprzerwanie istniejących państw świata. Czynnik ten jest często pomijany przez zachodnich badaczy, którzy wypierają nacjonalizm/patriotyzm z politycznej agendy. Poczucie „starożytności” własnej kultury sprawia, że rozwiązania zachodnie są postrzegane raczej jako zagrożenie niż atrakcyjny i wart naśladowania model, a jeśli nawet, to z pewnością jedynie jako coś z czego warto korzystać, ale nie w całości i nie bezkrytycznie. W takim spojrzeniu utwierdza Irańczyków doświadczenie z historii XX wieku i rządów szacha, które cechowało typowe dla państw rozwijających się rozwarstwienie społeczne, budzące obawę, że w przypadku dojścia/powrotu do władzy środowisk prozachodnich sytuacja ekonomiczna i poziom życia przeciętnego Irańczyka nie ulegnie zmianie, a jedynie dojdzie do wymiany rządzących elit. Ideologia patriotyczna rządzącego w Teheranie reżimu pozwala też skutecznie bronić się przed potencjalnymi skutkami masowych demonstracji. Podkreślanie przez zachodnie media kurdyjskiego pochodzenia zamordowanej Mahsy Amini i innych uczestniczek/organizatorek manifestacji pozwala władzom przedstawić protesty jako część zagrożenia jedności państwa ze strony ruchów separatystycznych mniejszości narodowych czy religijnych, wspieranych przez zewnętrznych wrogów (głównie USA i Izrael). To zaś pomaga reżimowi mobilizować i integrować wokół siebie perską większość, a nawet… prowadzi do podziałów wśród samych mniejszości, które, nie chcąc być przedmiotem represji, mogą manifestować lojalność wobec władzy poprzez czynne przeciwstawianie się manifestantom.

Istotnym czynnikiem, który czyni zmianę reżimu mało realną, jest także czynnik religijny. Mimo formalnie republikańskiego ustroju politycznego, kluczową postacią państwa, posiadająca silny autorytet religijny i moralny, jest przywódca duchowy ajatollah Ali Chamenei. Jest on osobą sędziwą, jednak system polityczno-religijny Iranu przewiduje skuteczną procedurę sukcesji. Przywódca duchowy posiada pełną kontrolę nad procesami politycznymi zachodzącymi w strukturach władzy i w praktyce decyduje o tym, kto może ubiegać się o urząd prezydenta (będącego jednocześnie szefem rządu). Przykłady innych państw islamskich wskazują, że nawet przywoływana przez emigracyjnych badaczy „sekularyzacja” nie oznacza dążenia Irańczyków do odrzucenia islamu jako fundamentu aksjologicznego, na jakim państwo jest zbudowane, a co najwyżej mniej restrykcyjną interpretację islamu przez kolejnego przywódcę duchowego i jego otoczenie. Sama zaś ta funkcja jest ściśle związana z szyickim odłamem islamu, którego wyznawcy stanowią większość mieszkańców państwa, zatem trudno oczekiwać, że następca Chameneiego zechce odejść ze sceny politycznej, pozostawiając wszelkie narzędzia władzy w rękach świeckich, demokratycznie wybranych polityków. W takich realiach nie może być też mowy o jakimkolwiek oddzieleniu sfery religijnej od świeckiej, gdyż fundamentem koncepcji państwa irańskiego jest całkowita integralność prawa religijnego (do którego wykładni upoważniony jest przywódca duchowy) i świeckiego (które w istocie ma za zadanie implementowanie prawa Bożego i/lub stanowienie do niego „przepisów wykonawczych”).

Reżim irański ma zatem wszelkie podstawy, by przetrwać kolejne fale demonstracji, tak długo, jak opozycja pozostaje słaba i wewnętrznie podzielona. A będzie taka, gdyż obecne władze doskonale zdają sobie sprawę z sytuacji i potrafią ją skutecznie wykorzystywać. Demonstracje organizowane przez przedstawicieli elit społecznych nie stanowią dla niego problemu, gdyż nie mają one żadnej oferty skierowanej do większości mieszkańców państwa, a organizatorzy nie prezentują wyraźnego programu społecznego, któryby był atrakcyjny dla „mas”. Demonstracje są tłumione, gdyż władze są pewne lojalności przedstawicieli struktur siłowych (a są, dzięki umiejętnie prowadzonej polityce kadrowej). Masowe aresztowania i liczne ofiary śmiertelne nie robią zbyt wielkiego wrażenia na ludziach, którzy nie znają innej formy rządów i nie liczą, że zmianom personalnym będzie towarzyszyć jakakolwiek poprawa sytuacji w tym względzie. Sankcje ekonomiczne, nakładane przez Zachód a w szczególności przez USA, choć dotkliwe, traktowane są przez społeczeństwo i rządową propagandę jako element zewnętrznego zagrożenia, z którym walka jest ważnym czynnikiem integrującym poddanych z władzą. Zatem jakkolwiek utrudniają władzy zaspokajanie potrzeb i ambicji ekonomicznych ludności, to nie przyczyniają się do powstania zorganizowanej opozycji, podobnej choćby do polskiej „Solidarności” z 1980 roku. Należy też pamiętać, że sankcje nie mogą być skuteczne, gdyż nie przestrzegają ich tak istotne państwa, jak Chiny i Rosja. Zatem reżim w Teheranie ma w ten sposób zapewnione warunki egzystencji tak długo, jak będzie istnieć wysoki popyt na ropę naftową i gaz ziemny. Dopiero brak dopływu środków finansowych ze sprzedaży tych obecnie kluczowych surowców strategicznych może doprowadzić do tak głębokiej zapaści ekonomicznej i radykalnego pogorszenia poziomu życia, że dojdzie do masowych demonstracji i powstania jakiegoś powszechnego oporu. Dopóki do Iranu płyną petrodolary, reżim będzie trwać, a współpraca z Chinami pozwoli mu zapewnić popyt na tańsze niż zachodnie produkty, coraz bardziej luksusowe i technologicznie zaawansowane. Warto przy tym zauważyć, że obecna sytuacja międzynarodowa związana z wojną rosyjsko-ukraińską powoduje, że Iran staje się liczącym się eksporterem broni, a więc „pojawił się” kolejny „segment” gospodarki zapewniający Iranowi dochody oraz darmową „reklamę” produktów, takich jak używane obecnie przez Rosję na Ukrainie irańskie drony. Po zakończeniu tej wojny (bez względu na jej wynik) pojawią się nowe rynki zbytu na te sprawdzone na froncie rodzaje broni w innych państwach rozwijających się.

Z powyższych rozważań można wyciągnąć wniosek, że Zachód nie posiada skutecznych narzędzi, które mogłyby doprowadzić do zmiany systemu politycznego Iranu. Także sami Irańczycy w większości nie chcą takiej zmiany, a ci, którzy dostrzegają taką potrzebę, są zbyt podzieleni wewnętrznie, by wypracować jakiś kompromis co do wizji przyszłego państwa i zmobilizować wokół niej na tyle liczną grupę zwolenników, by skutecznie obalić reżim siłą. Co więcej, działania podejmowane przez Zachód przynoszą efekt odwrotny od pożądanego: mobilizują Irańczyków wokół obecnego polityczno-religijnego przywództwa. W odróżnieniu bowiem od społeczeństw państw bloku wschodniego w okresie Zimnej Wojny, model społeczno-kulturowy proponowany przez Zachód nie jest atrakcyjny dla większości Irańczyków. Zawiera natomiast szereg elementów na tyle sprzecznych z nawet umiarkowaną interpretacją islamu, że władze Iranu z łatwością mogą używać ich jako temat antyzachodniej propagandy. Także embargo gospodarcze nie jest skuteczną metodą na osłabienie reżimu, gdyż przez blisko 40 lat istnienia zdołał się on nauczyć funkcjonować w takich warunkach, a obecna sytuacja geopolityczna umożliwia skuteczne poszukiwanie alternatyw dla wymiany handlowej z Zachodem. Z kolei łagodzenie embarga za prezydentury Baracka Obamy w zamian za zaprzestanie prac nad bronią atomową pokazało jeszcze inną cechę reżimu: cierpliwość (wynikającą z długiej historii Iranu). Przywódca duchowy zareagował na pakt stwierdzeniem, że przecież ta umowa z USA nie jest wieczna (w domyśle: a Iran – owszem). Ponowne nałożenie sankcji przez Donalda Trumpa przywróciło reżimowi ważne narzędzie propagandowe: poczucie życia w „oblężonej twierdzy”, które skupia większość obywateli wokół władzy i przywódcy duchowego. Pozwala ono także łatwiej stygmatyzować każdą działalność opozycyjną nie tylko jako „bluźnierczą”, ale także antypaństwową, służącą obcym interesom – tym bardziej, gdy uczestniczą w niej przedstawiciele mniejszości narodowych.

Co zatem może robić Zachód? Tutaj doświadczenia z innymi podobnymi reżimami w najnowszej historii nakazują dwojakie działania. Z jednej strony – cierpliwość. Reżimy autorytarne ulegają powolnej ewolucji w stronę liberalizacji polityki względem własnych obywateli. Jest ona może rozłożona w czasie, ale widoczna także w Iranie. Wystarczy porównać sytuację zaraz po rewolucji islamskiej i ukształtowaniu się teokracji z tą obecną: tu widać zdecydowaną zmianę na korzyść obecnie rządzących. Z drugiej strony konieczne jest utrzymywanie presji militarno-ekonomicznej na reżim w Teheranie, który uniemożliwi mu prowadzenie ekspansywnej polityki zagranicznej, zagrażającej jego sąsiadom i innym państwom Bliskiego Wschodu. Rezygnacja z nadziei na obalenie reżimu pozwala też na prowadzenie polityki „kija i marchewki”, która okazała się skutecznym hamulcem dla rozwoju irańskiego programu nuklearnego. Przede wszystkim konieczna zaś jest akceptacja faktu, że Iran był, jest i pozostanie ważnym aktorem międzynarodowym w wymiarze regionalnym, a doświadczenia z prób „rozsadzania od środka” państw, których system wartości „nie podoba się Zachodowi” są zdecydowanie negatywne (o czym przekonał się Zachód w Iraku, Afganistanie, Syrii czy Libii). Generują bowiem kolejne problemy, w tym np. kryzys migracyjny, dalszą radykalizację miejscowej ludności, a z nią – terroryzm i inne formy przestępczości międzynarodowej.

Aleksander Głogowski,
Uniwersytet Jagielloński


[1] Opinion Survey Reveals Overwhelming Majority Rejecting Iran’s Regime https://www.iranintl.com/en/202302036145?fbclid=IwAR1JWvINYddCuNBbKecAUGKJlKccQEX_YF-OqwnOrSBv-p6QxsYSy_6znhY (dostęp 6.10.2023)

[2] How the Islamic Republic has enslaved Iran’s Internet https://rsf.org/en/how-islamic-republic-has-enslaved-iran-s-internet?fbclid=IwAR2cspwr-dUlGcg9uH_vI7rvG-txkMRi6-rLNrs5xHImpxXo_anO8Mpzsus (dostęp 6.10.2023)

[3] Can Iranians overthrow the Islamic Republic regime? Y. J. Bob https://www.jpost.com/middle-east/iran-news/article-754902?fbclid=IwAR1mMJXPGpUTJMPJRU9pG-lDWqK7LpvsVY4o12cXw9-UQ3MX-t5N_MybeTw (dostęp 6.10.2023)

[4] Civil upheaval in Iran: Why widespread discontent with the country’s religious regime may have reached a tipping point. R. Ranalli https://www.hks.harvard.edu/faculty-research/policy-topics/international-relations-security/civil-upheaval-iran-why-widespread?fbclid=IwAR0WSVDuc3VCt2LtVJ6fEotdh3eQGhSKQhl2bIzj-jTkZSEcBX3fvPE5bnc (dostęp 6.10.2023)