Lawrence Freedman w resume swojej książki Przyszła wojna eksponuje uderzającą cechę sztuki wojennej – ciągłość [1]. Zdziwienie Freedmana wyrażone w tym zdaniu należy pewnie traktować jako swoistą intelektualną prowokację. Na przełomie XX/XXI wieku bowiem wobec dynamiki zmian, głównie ładu międzynarodowego, rewolucji informacyjnej, skokowego postępu w dziedzinie technologii – teoretyków i praktyków bardziej niż ciągłość zajmowała zmiana.

Ciągłość sztuki wojennej miało w połowie XX wieku zakłócić pojawienie się broni jądrowej. Choć percepcja odwiecznych zasad sztuki wojennej ulegała wtedy pewnym modyfikacjom, to ich istota, fundamentalne kanony/zasady pozostały praktycznie nienaruszone. To zdanie opieram przede wszystkim na osobistych doświadczeniach wyniesionych z akademii wojskowych, ćwiczeń, planowania wojennego. Broń jądrowa była wtedy i pozostaje wciąż instrumentem odstraszania/zastraszania.

Ostatnia wojna XX wieku – Wojna w Zatoce (1991) zamykająca okres zimnej wojny, choć toczona w stylu klasycznym, zwiastowała/zwiastować miała wielkie zmiany w sposobie prowadzenia wojennych operacji. W Iraku wtedy – jak pisał Alvin Toffler – toczyły się równolegle „dwie wojny”. Pierwszą – transmitowaną przez telewizję CNN, symbolizowały precyzyjne uderzenia bomb i rakiet przy minimalnym ryzyku strat własnych oraz zachowaniu maksymalnego bezpieczeństwa ludności cywilnej. Druga polegała na bombardowaniu rozległych obszarów, zmasowanym użyciu czołgów i wielkich zgrupowań wojsk lądowych [2].

W większości wniosków formułowanych po zakończeniu tej wojny akcentowano aktualność odwiecznych zasad sztuki wojennej. Wśród trzech lekcji jakie według International Institute for Strategic Studies przyniosła ta wojna, na szczególną uwagę zasługuje druga: … przewaga technologiczna zrobiła swoje.

Główną formą aktywności militarnej Zachodu po zakończeniu zimnej wojny stały się interwencje zbrojne. Powodzeniem zakończyły się interwencje NATO w Jugosławii. Uznawana za wyjątkowy sukces operacja Allied Force (1999) miała stanowić wzorzec dla kolejnych tego typu przedsięwzięć. Operacja prowadzona siłami lotnictwa, z zastosowaniem najnowszych technologii (głównie broni precyzyjnego rażenia) została przeprowadzona do zwycięskiego końca bez strat własnych. Na kanwie tego osiągnięcia wyrosła teoria „wojny wirtualnej”. Jej zwolennicy dowodzili, że nadszedł czas, kiedy można będzie wygrywać, uwalniając się od clausewitzowskiego „tarcia” i „wojennej mgły”. Po 11 września 2001 roku wokół tej idei zrobiło się cicho (słusznie!).

Dużo zamieszania w kształtowaniu obrazu współczesnych wojen, użycia sił zbrojnych, wywołała „światowa wojna z terroryzmem”. „Wojna z terroryzmem” – termin naznaczony emocjami, raczej metaforyczny – zrobił natomiast niezwykłą karierę. Wieloznaczna „wojna” szybko przybrała realną (materialną) postać dwóch interwencji zbrojnych, dwóch wojen. Wpierw interwencji w Afganistanie – operacji Enduring Freedom. Sposób przeprowadzenia operacji wojennej – w której w ciągu dwóch miesięcy kilkuset żołnierzy sił specjalnych współdziałających z powstańcami wspieranych przez lotnictwo zdołało doprowadzić do obalenia reżimu talibów i rozbicia siatki terrorystycznej Al-Kaidy został niebawem uznany za „model afgański” operacji wojennej. Po tym swoistym Blitzkriegu, rozpoczęła się trwająca 20 lat, druga i kolejne fazy interwencji, zakończone wstydliwą dla Zachodu porażką. W niekończących się walkach, utarczkach – ze sztuki wojennej najważniejsze znaczenie miało opanowanie kanonów działań przeciwpartyzanckich i – przede wszystkim – sprawności posługiwania się nimi. Tego Amerykanom i kilkudziesięciu koalicjantom zabrakło.

Walka ze światowym terroryzmem stała się niebawem jednym z pretekstów interwencji w Iraku, która przybrała postać operacji wojennej Iraqi Freedom. Amerykanie z pomocą Brytyjczyków odnieśli w tej operacji błyskotliwe zwycięstwo. Zaraz po jej zakończeniu uznana powszechnie została za sukces amerykańskiej sztuki wojennej. Po zwycięskiej operacji wojennej rozpoczął się trwający kilka lat okres okupacji i „stabilizacji” w warunkach wojny domowej, konieczności podejmowania działań przeciwpartyzanckich. A Irak – o ironio – stał się wylęgarnią terroryzmu.

W Iraku, podobnie jak w Afganistanie, interwenci wygrywali w początkowych okresach, w regularnych operacjach wojennych, respektując kanoniczne zasady sztuki wojennej. Byli natomiast bezradni wobec narastającego oporu przeciwników, działań nieregularnych, partyzanckich. Wojska interwentów wygrywały bitwy. Nie były natomiast w stanie sprostać licznym, dalekim od bojowych, zadaniom.

Niepowodzenia Zachodu owocowały wysypem nowych koncepcji, teorii i teoryjek, mających objaśnić po nowemu istotę konfliktów zbrojnych, wojen; koncepcji/teorii zorientowanych w istocie na wyjaśnienie przyczyn dwóch wielkich konfuzji Zachodu. Wśród nich na uwagę zasługuje podejście Martina Shawa, który przyczyn niepowodzeń Zachodu upatrywał w nieprzestrzeganiu, w niekonsekwencji, a także ignorowaniu fundamentalnych zasad zachodniego sposobu prowadzenia wojen [3].

Swoje piętno na sztuce wojennej odcisnęła „rewolucja w sferze wojskowości” (RMA) rozwijająca się w duchu technologicznego fundamentalizmu. Nowych znaczeń miała nabrać m.in. pierwsza z klasycznych zasad sztuki wojennej – zasada przewagi. Czynnikiem głównym, wręcz przesądzającym o zwycięstwie, miała być przewaga technologiczna. Przewaga technologiczna wpisuje się bez wątpienia w kanony sztuki wojennej; nie gwarantuje jednak, jak przekonali się niedawno Amerykanie, zwycięstwa.

Zaskakującą karierę, a jeszcze więcej zamieszania, zrobiła teoria „wojny hybrydowej”. Koncepcja miała przełamać impas, w którym znalazła się sztuka wojenna Zachodu. Oponenci, do których należę, przypominali, że w historii wojny z reguły można było nazywać hybrydowymi, jako że w każdej używało się wiele, obok siły militarnej, środków – w tworzących hybrydy. Z czasem wojna hybrydowa staje się uniwersalnym terminem/hasłem, wytrychem uwalniającym od rzetelnej analizy sytuacji. Terminem zawładnęła polityka i tania publicystyka, też w Polsce [4].

We współczesnej sztuce wojennej, coraz bardziej eksponuje się (słusznie) kwestie walki informacyjnej, w tym walki w cyberprzestrzeni. Sztuka wojenna, podobnie jak w przeszłości się rozwija. Brak zmian oznaczałby stagnację. A ciągłość i zmiana w sztuce wojennej zgodnie z heglowskim prawem rozwoju pozostaje w ścisłym, dialektycznym związku.

***

W lutym 2022 roku do Europy wróciła – jak pisze Roman Kuźniar – prawdziwa wojna. Już na jej początku Rosjanie boleśnie przekonali się, czym grozi ignorowanie fundamentalnych, odwiecznych zasad sztuki wojennej.

Bolesław Balcerowicz

[1] L.Freedman, Przyszła wojna, Warszawa 2019, s. 381.

[2] A. i H. Toffler, Wojna i antywojna, Warszawa 1997.

[3] Martin Shaw, The Western Way of War, Polity Press Cambridge, Cambridge 2005.

[4] „Wojna hybrydowa Polsce już trwa”. To o kryzysie w stosunkach z Białorusią.