W czwartek 8 lutego miały w Pakistanie miejsce wybory parlamentarne. Jeszcze zanim do nich doszło, zaistniały poważne kontrowersje, związane z uwięzieniem byłego premiera i przywódcy partii Pakistan Tehrik-e-Insaf Imrana Khana. Oficjalnym powodem były zarzuty korupcyjne, co w Pakistanie nie jest niczym dziwnym i można to wręcz uznać za swoistą normę. Następnie zabroniono PTI zarejestrowania list wyborczych, co miało ją w praktyce wykluczyć z udziału w głosowaniu. Przed wyborami przewidywano, że zwycięży Pakistańska Liga Muzułmańska (PLM) Nawaza Sharifa, a trzecie miejsce zajmie Pakistańska Partia Ludowa (PPP) Bilawala Bhutto-Zardariego. Notabene zarówno Nawaz Sharif, jak i poprzedni przywódcy PPP – Benazir Bhutto i jej mąż (rodzice obecnego przewodniczącego) Asif Ali Zardari – także w swoim czasie byli odsuwani od władzy i mieli przedstawiane zarzuty korupcyjne. Wyborom w Pakistanie towarzyszyło niespotykane nasilenie aktów przemocy i zamachów terrorystycznych.

Wyniki wyborów, jakie podała komisja wyborcza, zaskoczyły część analityków: największą liczbę mandatów zgromadzili „kandydaci niezależni”, startujący z poparciem Imrana Khana i to mimo zakazu używania nazwy PTI oraz jej symbolu (piłki do krykieta, nawiązującej do sportowej przeszłości byłego premiera). Nie zaszkodziła wizerunkowi tej partii ani tragiczna sytuacja gospodarcza, do jakiej doprowadziły lata jej rządów, ani kompletna indolencja w okresie pandemii. Gdy to ugrupowanie pojawiło się na scenie politycznej (najpierw w prowincji Khyber Pakhtunkhwa, a potem na szczeblu krajowym), prezentowało się jako nowa, antyestablishmentowa siła, która zbuduje „Nowy Pakistan”, wolny od tradycyjnych „układów”, w tym… korupcji i nepotyzmu. Populistyczna kampania wyborcza przyciągnęła zwłaszcza młodych wyborców, co w warunkach demograficznych Pakistanu dawało możliwość samodzielnego rządzenia. W polityce międzynarodowej rządy Imrana Khana odznaczyły się zerwaniem współpracy z USA i silnym prorosyjskim zwrotem, czego symbolem była wizyta premiera Pakistanu na Kremlu dokładnie w dniu rosyjskiej agresji na Ukrainę. W 2022 roku doszło do gwałtownej zmiany na pakistańskiej scenie politycznej: na skutek „dezercji” z szeregów rządzącej partii upadł rząd Imrana Khana, a jego miejsce zajął rząd koalicyjny dwóch dotychczasowych przeciwników: PML i PPP. Bezpośrednim skutkiem tej roszady była zmiana wektora polityki zagranicznej Islamabadu. Kontakty z Rosją zostały prawie całkowicie zerwane (choć Pakistan nadal importuje stamtąd gaz ziemny, ropę naftową i zboże), przy jednoczesnym delikatnym zbliżeniu ze Stanami Zjednoczonymi (czego efektem było dostarczanie broni i amunicji dla ukraińskiej armii, formalnie przez firmy prywatne, ale oczywiście nie bez wiedzy i przyzwolenia rządu). Ta zmiana zaowocowała uzyskaniem znaczących środków z Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz skreśleniem z listy państw wspierających terroryzm, co doprowadziło do stabilizacji sytuacji gospodarczej, a nawet pewnych oznak jej poprawy. W tej sytuacji wynik wyborów zaskoczył zarówno pakistański establishment, jak i państwa Zachodu. Konstytucja Pakistanu stanowi, że jedynie partie polityczne mogą stanowić rząd. PTI jest formalnie zdelegalizowana. Mamy więc sytuację, że największą siłą w parlamencie stanowią „deputowani bezpartyjni”. Dwie kolejne establishmentowe partie polityczne nie posiadają takiej liczby mandatów, która pozwoliłaby jednej z nich na stworzenie rządu. Przed wyborami obydwaj liderzy deklarowali, że jakakolwiek koalicja między nimi jest niemożliwa. Pojawia się zatem ryzyko poważnego pata politycznego. Jeśli PML i PPP nie stworzą koalicji, a żadnej z tych partii nie uda się „przyciągnąć” wystarczającej liczby deputowanych ze środowiska Imrana Khana, Pakistanowi grozi kryzys rządowy, uniemożliwiający kontynuację niezbędnych reform gospodarczych. Problemy gospodarcze, połączone z eskalacją przemocy (w tym zamachów terrorystycznych) zagrażają stabilności instytucji państwowych, a w dłuższym okresie mogą nawet prowadzić do upadku państwa, co byłoby poważnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa międzynarodowego. Pakistan dysponuje bowiem znacznym arsenałem nuklearnym (100-200 głowic atomowych) oraz blisko 280-milionową ludnością, której znaczna część może stać się potencjalnymi uchodźcami do Unii Europejskiej. Poważnym zagrożeniem mogą okazać się także islamscy radykałowie, którzy mogliby zasilić organizacje terrorystyczne działające przeciwko sąsiednim Indiom, ale także choćby w Europie.

Dwie największe reprezentowane oficjalnie w parlamencie partie polityczne łączy ich przewidywalność, gdyż rządziły już w latach 90. oraz w ciągu ostatnich 16 lat od czasów poprzedniego wojskowego rządu autorytarnego. Pakistańska Liga Muzułmańska dała się poznać jako bardziej proamerykańska. Widać to było podczas krótkotrwałej wojny z Indiami w 1999 roku, kiedy ówczesny premier Nawaz Sharif bardzo łatwo uległ naciskom Waszyngtonu i doprowadził do zawieszenia broni, którego oczekiwał „wielki sojusznik”. Jej polityczne zaplecze stanowią właściciele wielkich zakładów przemysłowych Pendżabu, zainteresowani współpracą z Zachodem (rynkiem zbytu dla ich produktów a w szczególności źródłem kredytów) oraz państwami Bliskiego Wschodu (w szczególności z Arabią Saudyjską). Pakistańska Partia Ludowa jest bardziej zorientowana na współpracę z Chinami –jej założyciel, Zulfikar Ali Bhutto, wzorował się wizerunkowo, a także w pewnym stopniu programowo na Mao Zedongu. Ostatnie ich rządy cechowało dosyć skuteczne balansowanie pomiędzy USA a ChRL, podobnie jak okres wspólnej z PLM koalicji od roku 2022. Jest to niezwykle trudne zadanie w sytuacji, gdy nasila się konflikt między oboma mocarstwami. Czy (a raczej: jak długo) taka polityka będzie możliwa do kontynuowana, to jedno z kluczowych pytań, na które pakistańscy politycy będą sobie musieli odpowiedzieć. Populistyczna Pakistan Tehrik-e-Insaf powstała prawdopodobnie z inicjatywy pakistańskiego wywiadu ISI, o czym świadczy obecność byłych (?) oficerów tej formacji czy to w rządzie, czy wśród doradców premiera. Dała się poznać w związku z próbą historycznego zwrotu politycznego w kierunku Rosji, której symbolem była wizyta premiera Imrana Khana w Moskwie i spotkanie z Władimirem Putinem dokładnie w dniu ataku Rosji na Ukrainę. Populizm rządów b. kapitana krykietowej reprezentacji Pakistanu doprowadził to państwo na skraj upadku gospodarczego, czemu towarzyszyło nałożenie przez USA sankcji związanych z wpisaniem na listę państw wspierających terroryzm. Z kolei utrata linii kredytowej MFW skutkowała praktycznym wyczerpaniem się rezerw walutowych. Rząd Imrana Khana upadł w atmosferze skandalu, co sprzyjało powstawaniu teorii spiskowych, wśród których najpopularniejszą była ta mówiąca, że to „pieniądze CIA” spowodowały, iż grupa deputowanych PTI opuściła klub parlamentarny, pomagając w utworzeniu „wielkiej koalicji” PML i PPP. Zmiana rządu skutkowała zniesieniem wspomnianych sankcji oraz nieformalnym wsparciem udzielonym Ukrainie przez Pakistan (formalnie Islamabad podążał wytyczoną przez Chiny drogą „neutralności”, wstrzymując się od głosu podczas głosowań nad wymierzonymi w Rosję rezolucjami Zgromadzenia Ogólnego ONZ, a jednocześnie przymykając oko na dostarczanie amunicji przez prywatne firmy pakistańskie, choć pochodzącej z magazynów wojskowych).

W tej sytuacji jedynym czynnikiem potencjalnie stabilizującym sytuację wewnętrzną, a w dłuższej perspektywie także politykę zagraniczną może być pakistańska armia, która już kilkukrotnie rządziła w Islamabadzie. Wojskowy zamach stanu zakończyłby szesnastoletni okres cywilnych rządowych demokratycznych. Pojawia się natomiast pytanie, czy i na ile ustanowienie władzy wojskowych zaprowadziłoby porządek i bezpieczeństwo, w szczególności w zakresie likwidację radykalnych organizacji fundamentalistycznych i terrorystycznych. Ponadto odejście od demokracji postawiłoby w bardzo trudnej sytuacji administrację Stanów Zjednoczonych, która szesnaście lat temu doprowadziła do transformacji demokratycznej i do tej pory starała się powstrzymywać polityczne aspiracje pakistańskich generałów. Zwłaszcza w kontekście obecnej kampanii wyborczej w Stanach Zjednoczonych poparcie wojskowych rządów w Pakistanie mogłoby być trudne do zaakceptowania przez przynajmniej część wyborców Demokratów. Z drugiej strony zaś rządy przychylnych Waszyngtonowi wojskowych byłyby zdecydowanie mniejszym złem od pogrążania się Pakistanu w anarchii i zmierzania ku degradacji właściwej państwu upadłemu, czy też od kolejnego prorosyjskiego rządu w Azji Południowej. Otwarta pozostaje kwestia, na ile obecne pokolenie wyższych oficerów armii pakistańskiej byłoby równie proamerykańskie, jak dotychczasowe rządy wojskowe. Obecnie do wyższych rang dochodzą osoby, które nie są już absolwentami amerykańskich czy brytyjskich akademii wojskowych, ale częściej mają w swoim CV uczelnie chińskie. Od lat 80. widać też wyraźny wpływ środowisk islamskich, co jest skutkiem podjętej wówczas przez gen. Zia ul-Haqa polityki islamizacji państwa. Ponadto forma, w jakiej został zabity w Pakistanie Osama bin Laden, skompromitowała wojsko w oczach opinii publicznej, co zdecydowanie osłabiło pozycję proamerykańskich oficerów. Można mieć zatem poważne wątpliwości, czy rzeczywiście kolejny generał na stanowisku prezydenta Pakistanu prowadziłby politykę prozachodnią, a nie prochińską.

W tej sytuacji spodziewać się można nacisków Waszyngtonu na przywódców PML i PPP w kierunku zawarcia „wielkiej koalicji”, jeśli nie uda się temu pierwszemu ugrupowaniu pozyskać wystarczającej liczby głosów „dezerterów” spośród „niezależnych” (czyt. popierających PTI) oraz z innych partii. Taki rząd koalicyjny kontynuowałby zapewne politykę balansowania między Chinami a USA, co oznaczałoby brak zagrożenia przekształcenia Pakistanu w sojusznika Rosji, szczególnie istotny także z uwagi na sąsiedztwo strategicznie ważnej Cieśniny Ormuz. Zainteresowanie Kremla takim zwrotem było szczególnie widoczne w przypadku Pakistańskiej Marynarki Wojennej, której okręty wizytowały m.in. rosyjską bazę morską w Kaliningradzie, a sympatie prorosyjskie były manifestowane choćby na ekspozycji stałej w Muzeum Morskim w Karaczi (gdzie wystawiano pamiątki i prezenty związane z wizytami rosyjskich polityków i wojskowych, podczas gdy analogiczne artefakty związane z US Navy zostały przeniesione do magazynu). Trudno sobie wyobrazić powrót Pakistanu do amerykańskiej strefy wpływów czy uznawania go przez Waszyngton za jedno z „państw osiowych”, gdyż obecnie wpływy chińskie w kluczowych sektorach gospodarki (w szczególności w energetyce oraz infrastrukturze kolejowo-drogowej) są zbyt silne, a nie widać ze strony amerykańskiego biznesu zainteresowania, by tę sytuację zmienić.

Aleksander Głogowski,
Uniwersytet Jagielloński