Generał Kukuła, ulubiony generał głównego dewastatora polskich sił zbrojnych A. Macierewicza, mianowany przez prezydenta Dudę szefem Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, ogłosił kilka dni temu, 4 października we Wrocławiu, co następuje: „Wszystko wskazuje na to, że jesteśmy tym pokoleniem, które stanie z bronią w ręku w obronie naszego państwa. I nie zamierzam ani ja, ani myślę żaden z was, przegrać tej wojny. Wygramy ją, wrócimy, i będziemy nadal budować Polskę…”.

Oświadczenie szefa sztabu nasuwa kilka pytań:

Po pierwsze, na jakiej podstawie, z jakiej analizy wysnuwa wniosek o nadchodzącej wojnie? I z kim miałaby być ta wojna, jaki agresor nie docenia gen. Kukuły, który odniesie nad nim zwycięstwo? „Wszystko wskazuje”, mówi generał, ale co wskazuje…? Mam nadzieję, że to nie jest tajemnica, której należy strzec przed Polakami.

Po drugie, czy to do szefa sztabu należy ogłaszanie Polakom, że idą na wojnę? Wprawdzie zwycięską, ale jednak wojnę. Pojawia się tu problem cywilnej kontroli nad armią. Uważam, że tego rodzaju hiobowe wieści powinniśmy otrzymywać od najwyższych przedstawicieli rządu. Wprawdzie premier już pół roku temu ogłosił, że żyjemy w „epoce przedwojennej”, ale to nie to samo, co stawanie Polaków z bronią w ręku.

Po trzecie, jaką w świetle tej wypowiedzi mamy w Polsce relację między polityką bezpieczeństwa a polityką obronną? Ta pierwsza jest znacznie szersza i obejmuje także miejsce Polski w NATO i w UE. Czy nasi sojusznicy podzielają zdanie szefa sztabu, czy może będziemy jedynymi w Sojuszu, których czeka wojna i stawanie z bronią w ręku? A może resort spraw zagranicznych zapomniał powiadomić sojuszników o zbliżającym się zagrożeniu. A może to niepotrzebne, bo szef sztabu w pojedynkę („sam”) nie zamierza przegrać tej wojny, więc sojusznicy zbędni, choć premier Tusk 1 września mówił „nigdy więcej osamotnienia”.

Po czwarte, nie chcę się wprawdzie znęcać nad rozum(ki)em szefa sztabu, ale czy naprawdę uważa on, że po tej wojnie, na którą nas zabiera, „będziemy nadal budować Polskę”, czy może raczej trzeba będzie ją odbudowywać, jak to po wojnie? Czy gen. Kukuła nie widział zdjęć pogranicza wojny rosyjsko-ukraińskiej, z Gazy lub Libanu po ostatnich izraelskich bombardowaniach? Wprawdzie ją wygramy i wrócimy, ale przecież bez jakichś zniszczeń i strat się nie obejdzie, jak to w czasie wojny. A może, jeśli mówi „wrócimy”, będziemy ją toczyć wyłącznie na terytorium wroga…?

Jest sporo niejasności w wypowiedzi szefa sztabu. Polacy mają prawo oczekiwać od szefa sztabu większej precyzji.  Wiem, że odpowiedzi nie otrzymamy, ale dobrze, że przynajmniej wiemy, gdzie jesteśmy, chyba że tym bardziej nie wiemy…

Roman Kuźniar,
Uniwersytet Warszawski