Zgadzając się na zawarcie z Hamasem rozejmu oraz wejście na drogę do trwałego pokoju, Izrael dał niestety Hamasowi moralne zwycięstwo. Niestety, bo stało się to niemal dokładnie w drugą rocznicę mordu na Izraelczykach dokonanego przez Hamas 7 października 2023 roku. Potem jednak przyszła rzeź i zniszczenie Gazy przez wojska izraelskie. I to właśnie sposób, w jaki zareagował Izrael, dał Hamasowi moralne zwycięstwo. Przypomnijmy, że w reakcji na śmierć 1200 Izraelczyków oraz uprowadzenie przez Hamas kolejnych 250 śmierć poniosło ok. 70 tys. Palestyńczyków, z czego ok. 1/3 to dzieci, a sama Gaza została zrównana z ziemią. A jednocześnie rząd Netanjahu nie zdołał uzyskać tego, co zakładał i uzgodnił z Trumpem „plan pokojowy”, który następnie gospodarz Białego Domu przedstawił jako własny. W rezultacie, w Egipcie doszło do krótkich negocjacji między Izraelem a Hamasem z udziałem dyplomacji USA, Egiptu, Turcji i Kataru. 8 października został zawarty rozejm a rząd w Tel Awiwie zaakceptował uzgodnione warunki. One są niezwykle ważne, ale dla tytułowej tezy ważne jest jeszcze coś innego.
Otóż stroną porozumienia jest Hamas, który w ten sposób stał się partnerem dla Izraela i wszystkich pozostałych stron tych rozmów. Hamas, którego przywódców Izrael wcześniej bezwzględnie zabijał, także w Teheranie, a miesiąc przez zawarciem porozumienia próbował zabić w Katarze, poprzez bombardowanie miejsca, w którym miał się znajdować główny negocjator Hamasu. Na szczęście nie było go w tym miejscu i Izrael miał z kim negocjować miesiąc później w Egipcie.
Po drugie, potworna pacyfikacja Gazy przez Izrael przywróciła aktualność sprawy palestyńskiej na Bliskim Wschodzie i szerzej. Wcześniej ona już niemal uschła. Wojna Izraela przeciw Hamasowi i Gazie spowodowała uznanie Palestyny za państwo przez szereg państw, z Francją i Wielką Brytanią na czele. Dwupaństwowe rozwiązanie konfliktu izraelsko-palestyńskiego, nawet jeśli rząd w Tel-Awiwie je wyklucza, stanęło ponownie na porządku dnia. Co więcej, martyrologia mieszkańców Gazy dała Palestyńczykom mit na kolejne dziesięciolecia. Ta legenda będzie inspirować rzesze przyszłych terrorystów i bojowników, którzy w tym będą szukać uzasadnienia dla swych działań wymierzonych przeciwko Izraelowi i Stanom Zjednoczonym. Były one przez całe dwa lata tej wojny były postrzegane jako wspólnik Izraela, bez którego materialnego (zbrojnego) i politycznego wsparcia nie mógłby on toczyć tej wojny, dokonując w jej trakcie z pomocą USA licznych zbrodni międzynarodowych.
I po trzecie, Izrael w tej wojnie zużył własny, wcześniej potężny, mający swe źródła w Holokauście, kapitał moralny. Powodując takie straty i zniszczenia, w tym zbrodnie noszące znamiona ludobójstwa, Izrael pozbawił się mandatu moralnego, który wcześniej był jego ważnym atutem oraz instrumentem polityki zagranicznej. Rząd Netanjahu, głównie sam premier, pobudził falę antysemityzmu i stał się pożytecznym idiotą antysemitów w Europie i poza nią.
Oczywiście mówimy tylko o zwycięstwie moralnym Hamasu. Strategicznie panem sytuacji w regionie pozostaje Izrael popierany bezwarunkowo przez USA. Możemy z przekąsem powiedzieć, że i w naszej historii niemało jest zwycięstw moralnych odnoszonych w związku ze strategicznymi porażkami. Jednak długofalowo moralne zwycięstwa mają znaczenie, mogą stawać się niebłahym instrumentem siły – determinacji i legitymizacji. Nie należy ich zatem lekceważyć. Ważne, abyśmy o tym pamiętali na gruncie studiów strategicznych. Miażdżąca przewaga i poczucie bezkarności odbierają czasem rozum i duszę – tak się stało tym razem w przypadku Izraela, który poniósł w tej wojnie moralną klęskę. Trudno przesądzić, co będzie dalej. Dopuszczając się licznych zbrodni, a na koniec uznając, że musi porozumieć się z „terrorystami”, Izrael popełnił strategiczny błąd. Jak kosztowny? Część ceny już znamy, a na resztę trzeba poczekać.
Roman Kuźniar,
Uniwersytet Warszawski